czwartek, 10 listopada 2016

Rozdział 1

            "Czy miałeś kiedyś takie wrażenie, że mimo iż jedyną osobą, która zna cię najlepiej, to ty sam, to tak naprawdę wiesz o sobie tyle co nic? Że tak naprawdę, gdy patrzysz w lustro i widzisz siebie, widzisz kompletnie obcą osobę? Czujesz, że sam siebie nie rozumiesz? Jeśli miałeś tak w swoim życiu chociasz raz, to przynajmniej wiesz, jak ja się czuję zazwyczaj. Więc, gdy twoje życie się komplikuje wyłącznie z twojej winy i masz ochotę się tak spoliczkować, by została blizna, to wiedz, że ja mam tak często. Mam ochotę po prostu sprawić sobie taki ból, bym w końcu nauczyła się przestać oklamywać wszystkich wokół. I samej siebie w tym wliczając. Ale po co zaczynać od środka historię swojego życia? Może zacznę od początku. Od samego początku mojego istnienia. Może wtedy się zorientuję, kiedy to wszystko się zaczęło. Kiedy moje życie zaczęło być upierdliwe.
             Ach, wybaczcie, zapomniałam się przedstawić. Mam na imię Amanda Vooyderson, a niebawem skończę 18 lat. Ale historia nie zaczyna się w czasie, gdy już wkrótce wejdę w świat dorosłych, ale wcześniej. Zaczyna się w dniu moich narodzin. W dniu, gdy byłam bestroską małą dziewczynką i nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego, że moje, dopiero co powołane, życie sprawi, że komuś innego zostanie odebrane. Przecież byłam pieprzonym noworodkiem, więc jak miałam zdawać sobie sprawę, że moja mama nie przeżyła porodu. No jak? Możliwe, że w tym momencie moje życie sie spieprzyło. Zawsze zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie, gdyby jednak ona przeżyła. Bo kiedy umarła, mojemu ojcu nagle świat runął. Kochał ją najbardziej na świecie. Mnie już nie było dane być pokochaną tak, jak ona była. Po jej stracie nie potrafił nawet na mnie spojrzeć, wiedząc, iż byłam powodem jej śmierci. Gardził mną, traktował mnie jak jakąś obrzydliwą narośl, udawał, że nie istnieję. Wynajmował opiekunki i posyłał mnie w różne miejsca, zawoził do rodziny, byleby tylko się mną nie zajmować. Do 6 roku życia żyłam sama ze sobą, unikałam ojca jak on mnie, znikałam mu z oczu, gdy tylko się pojawił. Bałam się go niesamowicie. Zwłaszcza jak wypił. Od pogrzebu mojej matki ponoć się zmienił i jak kiedyś nigdy nie pił alkoholu, tak teraz jest stuprocentowym alkoholikiem.
               Pewnego razu... przyszedł pijany po mnie do przedszkola i uderzył kilka razy przy wszystkich bez powodu. Zaczął wyzywać mnie od szmat i kurew, od morderców, chujów i cip, same najgorsze słowa. Popierdoleniec, suka, gówno. Mówił, że nienawidzi mnie za zabicie najwspanialszej osoby na świecie. Spierdolina, Down z Czarnobyla. I uderzenie w twarz. Mówił że jestem robakiem, gnojem, zwykłą pierdoloną gnidą. A nawet tych słów wtedy nie znałam. Zresztą jak można tak mówić do dziecka?! Czy to naprawdę moja wina, że zostałam poczęta i wydana na świat? Czy ja się na ten świat prosiłam?! Właśnie...
                Po tej sytuacji zabrała mnie pomoc społeczna. Trafiłam do domu dziecka. Ale o dziwo, tam było lepiej niż z tym potworem. Poznałam przyjaciół, tam wiekszość osob była dla mnie miła. W sumie gdyby nie ta sytuacja w przedszkolu, moje życie nie poprawiłoby sie w tym okresie. Właściwie jestem mu wdzieczna, że juz nigdy wiecej nie musialam ogladac jego gęby. I mam nadzieję ze nie obejrzę..."
               Och, od tych wspomnień i gadania rozbolała mnie głowa. Muszę się czegoś napić. Wstałam szybko z łóżka i odkładając swój dziennik, w którym dopiero co zaczęłam pisać historię, poszłam do kuchni po kawę. Patrząc się na bogato zdobione wnętrze, gdzie było pełno ozdób, obrazów i drogiego sprzętu, a ściany zostały pomalowane w moim ulubionym kolorze, zaczęłam się zastanawiać, czy moje życie na pewno jest takie zle? Chociażby spójrzcie na tą kuchnie! Jasnobrązowe ściany ozdobione delikatnie narysowanymi kwiatami, obrazy w złotej ramie oddające piękno sztuki... Ach, kocham malarstwo. Na ścianach znajdowało się mnóstwo recznie zdobionych białych szafek, a nad kuchenką był niewątpliwie jeden z lepszych okapów, jakie mogły istnieć. Niby był nowoczesny, a idealnie pasował do mebli wykonanych w angielskim stylu. Na środku sporego pomieszczenia stał ogromny wysoki stół otoczony z każdej strony krzesłami barowymi z szarym podbiciem. Usiadłam ze swoim Latte Macchiato na jednym z nich i po upiciu łyka spojrzałam w górę. Nade mną znajdował się olbrzymi żyrandol z wielu drobnych kryształów i kilku wiekszych, razem ułożonych w symetryczną całość. Spojrzałam przed siebie i moim oczom ukazała się biała dwudrzwiowia lodówka, połyskująca niczym słońce, wypucowana i lśniąca niczym lustro. Na blatach było pełno koszy z owocami, kieliszków i buteleki win, że tylko patrzeć i podziwiać. Całość widoku dopełniał kominek znajdujący się w rogu pokoju, w którym zawsze palił się ogień. Nadawało to niesamowitego klimatu.
               Więc dlaczego mimo takich wspaniałych rzeczy nie czuję się szczęśliwa? Westchnęłam, gdy moje myśli przerwał brzęk metalu w dzwiach wejściowych. Ach tak. Dlatego... moje życie... nie jest idealne

Mia Land of Grafic